poniedziałek, 17 września 2012

Poobozowe wrażenia.

najwyższa pora napisać coś o obozie OBI z Asią Hewelt w Annówce. obóz rozpoczynał się 18 sierpnia po śniadaniu lecz my, z racji tego, że do Annówki mieliśmy 700km musieliśmy przybyć dzień wcześniej dla własnego komfortu.
podróż minęła... normalnie- czyli zapchany przedział, upał i biedny pies na podłodze między nogami przez 6godzin... zbawieniem była stacja 'poznań główny' na której spotkaliśmy się z widzianą ostatni raz na zajęciach Alteri (jakieś 2lata temu) Dorotą. niestety miałyśmy niespełna 3godzinki na obgadanie zaległości nad czym ubolewam:/ po 17 trzeba było lecieć na kolejny pociąg, tym razem do Wągrowca- tam poznałam Agatę i Fraszkę, oraz Wandę która przyjechała po nas swoim małym samochodem zapchanym klatką, tyczkami, Szachem i Hot Shot'em:) na szczęście same chude doopki z nas więc spokojnie się pomieściliśmy.
na miejscu Annówka niesamowicie mnie zauroczyła... i wcale nie tylko dlatego, że koło domu jest taki super placyk na torek:> psy, ludzie, las i... las:D coś pięknego. nooo... i konie na które o dziwo Hippis nie zwracał uwagi. przy bliższym poznaniu Annówki i annówkowych zwyczajów obozowych okazało się, że można tam też liczyć na przepyszne jedzonko co jest wielkim plusem:)
zamieszkaliśmy z Hippisem w 4'ro osobowym pokoju z Karoliną i Lucky'm, która to została z grafowego obozu na obibokowy oraz Agatą z Fraszką (sheltik) i Marysią z Zulą (hovawart). żeby nie zanudzać nie będę opisywała dnia po dniu, muszę tylko napisać, że obóz tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że moja przeprowadzka z rodzinnej miejscowości do Trójmiasta jest dobrą decyzją, że mój pies potrafi być super:D, że patrzenie na agility nie nakręca go tak jak patrzenie na ćwiczenia OBI (???), że ma rewelacyjny nos i bardzo żałuję, że nasze problemy z ludźmi stawiają nas na przegranej pozycji w kwestii ratownictwa, bo szczerze mówiąc przed kupnem szczeniaka gdzieś w środku, po cichu sobie marzyłam żeby spróbować... że Asia jest nieźle zakręcona, reszta falowej ekipy nie lepsza:P że Marta jest cudowną, ciepłą osobą dzięki której podleczyłam w stopniu zadowalającym ranę nałapną Hippisa...:> że mój pies jest mądrzejszy ode mnie i dzięki temu wygraliśmy poobozowe zawody OBI, mimo tego, że nigdy do tej pory nie robił przywołania z wykończeniem przy nodze na zawodach zrobił to pięknie PIERWSZY RAZ, mimo iż nie mamy komendy na podnoszenie i trzymanie koziołka w pysku bo... nie mamy koziołka więc nie było jak ćwiczyć, zostaliśmy wyróżnieni za najlepsze podjęcie koziołka! i wcale nie dlatego, że reszcie w ogóle nie wyszło:) co prawda zostawanie którego byłam pewna wyzerowaliśmy, ale udało się nadrobić czym innym... jestem naprawdę bardzo dumna z Hippisa.

ten bądź co bądź tydzień uświadomił mi jak ważne jest by mieć w okół siebie ludzi, którzy kochają to co ja. nic tak nie motywuje jak wspólne spotkania, treningi, doradzanie sobie, rozmowy itp. minął miesiąc od obozu a ja widzę jak ciężko jest się zorganizować, zmotywować, nakręcić na wyższe, pozytywne obroty- co u nas jest bardzo ważne, bo jeśli ja nie mam w sobie ful energii to Hippis również jej nie ma- pod tym względem jesteśmy zgrani w 101%, jeśli ja dam z siebie wszystko- on również.

2 komentarze:

  1. Gratulacje! Cieszę się, że jesteś dumna z Hippisa.
    ja też nie dawno zaczęłam interesować się OBI razem z Floksią. Pozdrawiam i ciebie ,i twojego Hippisa. :D :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Ja też chcę pojechać z Sonią w następne wakacje na jakiś obóz, ale nie wiem co z tego będzie. Gratuluję takich wielkich sukcesów.

    OdpowiedzUsuń