niedziela, 24 czerwca 2012

Słonecznie- dla odmiany.

pogoda sprzyjająca wycieczkom nad wodę niestety nie sprzyja mi... alergia daje się we znaki, ale czego się nie robi dla swojego futrzastego...





dziś za to mimo cieknącego nosa wybraliśmy się na warsztaty z przywołania- a co! ćwiczeń w grupie nigdy dość. no i.... zabawy z małymi borderkami.



z pewnością postaramy się częściej podróżować pociągami i autobusami- przyda nam się.

sobota, 16 czerwca 2012

Nudy na pudy.

ostatnio pogoda nie zachęcała do długich spacerów dzięki czemu odkryliśmy z Hippisem uroki sztuczkowania. do tej pory raczej nie bawiliśmy się w uczenie sztuczek i to był błąd! taka zabawa w uczenie różnych głupotek niesamowicie nas zbliżyła.
postaram się wrzucić jakiś filmik jak... mój komputer wróci z naprawy. na maminym laptopie nie mam możliwości posklejania filmów, niestety...

kilka fotek z niedzielnego-mocno deszczowego spaceru. tym razem to Lester nas odwiedził:)



piątek, 8 czerwca 2012

Pierwsza, dłuższa podróż.

2 czerwca, z samego rana wyruszyliśmy prawie-że do Łodzi na komunię małego K. byłam pełna obaw jak to będzie w nowym miejscu, po długiej podróży (360km), w domu pełnym zwierząt, ludzi i...dzieci. obawy były poniekąd słuszne- ciężko mi było wytłumaczyć dzieciom, że nawet jak raz udało im się głasnąć Hippisa po tyłku z zaskoczenia to nie znaczy, że następnym razem można próbować go przytulić. z dorosłymi było łatwiej choć niezawodny D. dał popis swojej wyrozumiałości i ładnie z premedytacją nastraszył mi niczego nieświadomego psiura...

nie ukrywam, że pierwszy dzień był chyba tak samo ciężki dla mnie jak i dla Hippisa, ale czego mogłam się spodziewać?
z uwagi na taką a nie inną sytuację w jakiej się znaleźliśmy zasada namber łan- nikt inny poza mną nie pracuje z moim psem- uległa chwilowemu zapomnieniu. w końcu czyż nie łatwiej się przekonać do stadka dzieci które mają fajne piłeczki którymi rzucają? czyż nie fajniejszy jest ludź, który wyda jakąś komendę i za wykonanie nagrodzi?

co mnie zdziwiło to fakt, że Hippis ogłuchł na wołania M., z którym żył już na stopie koleżeńskiej. nie przyszło mu nawet do głowy żeby podejść i coś poćwiczyć. dopiero po kilku ćwiczeniach ze mną i przekazaniu czegoś drewnianego do nagrodzenia M. mógł pocieszyć się pracą z Hippisem.
było to o tyle dziwne, że do tej pory nikt nie musiał go namawiać zbytnio do robienia czegokolwiek- nie ważne z kim byleby pracować:)

z racji tego, że dwa pierwsze dni naszego pobytu były obfite w gości Hippis praktycznie większość czasu spędzał w klatce by nie kręcić się między nogami podczas przygotowań i samego przyjęcia komunijnego, stąd też w chwilach na 'wybiegu' pozwoliłam sobie na nieco więcej ruchu by mógł rozprostować swoje długie łapy.

cały ten wyjazd pokazał mi, że:
-Hippis w 100% toleruje wszystkich obcych, którzy nie ingerują w jego istnienie.
-siedzenie kupę godzin w klatce jest ok o ile nie słychać zbyt mocno jak dobrze bawią się ludzie poza klatką...
-znajomość z kotem jest możliwa tylko i wyłącznie wtedy kiedy kot nie ucieka. zresztą psów tyczy się to tak samo.
-świnki morskie są irytujące bo kozaczą wiedząc, że są za prętami klatki.
i najlepsze:
-Hippis najlepiej, najpiękniej, najszybciej i najchętniej pracuje RANO- trzeba to wykorzystać.

dorzucam sklejkę z tych kilku dni- dzięki M.!


na koniec pytanie:
czy ktoś z was przestawiał kiedyś psa z jedzenia typu BARF na suchą karmę??