piątek, 3 sierpnia 2012

Fri-agi-jeziorowo.

zacznę od tego, że 29 lipca mieliśmy okazję odwiedzić temperament w celu poćwiczenia swoich umiejętności jako przewodnik na torze agility oraz techniki skoku do frisbee ponieważ Hippis skacze na supermena przez co lądowanie ma straszne... już nawet nie chodzi o estetykę skoku, a o bezpieczeństwo łapek, które narażone są na nie lada obciążenia przy takim lądowaniu jakie prezentuje mój psiak.

w kwestii agility mogę napisać tylko tyle, że mam kumatego psa, ale sama jestem nieogarnięta. przydałby się ktoś do klikania mnie na co dzień;) ważne, że Hipp starał się jak mógł rozszyfrować te moje machnięcia rękami i miał z tego frajdę, a ja powoli i stopniowo będę się uczyła jak panować nad swoim ciałem żeby nie zderzać się z przeszkodami;)
za to przy frisbee próbowaliśmy poprawienia techniki skoku poprzez skoki przez hula-hop. niestety robiąc to solo trudno było mi ocenić, które skoki są ok, a które nie bardzo więc wspólnymi siłami z L. udało mi się ustalić jak dupka pana Hippolita ma wyglądać z mojej perspektywy przy dobrym skoku. jednak pomoc osoby przyglądającej się ćwiczeniu z boku jest nieoceniona. na szczęście w tym sporcie radzę sobie nieco lepiej i w zasadzie byłam zadowolona ze swoich rzutów. dużo jeszcze pracy przede mną, ale nie ma tragedii.






:D


oprócz dnia opisanego powyżej wybraliśmy się na dwa dni nad jezioro. niestety tam, oprócz tych miłych chwil były i te gorsze. dwie osoby usiłowały mi wmówić, że mój pies zrobi więcej bałaganu w wodzie niż ich dzieci, że fakt kąpania się mojego psa w wodzie spowoduje jakieś straszne choroby u ludzi kąpiących się w tym miejscu, jeden pan próbował mi wmówić, że Hippis robiący przyczajkę w wodzie czekając aż mu chlapnę właśnie sika albo co gorsza robi kupę- nie mógł się zdecydować które z tych dwóch- po czym jak zobaczył, że wyszłam w krzaki z psem na siku z oburzeniem rzekł do swego kolegi- 'no i patrz! a teraz może jeszcze znowu do wody wejdzie!' pewna pani natomiast usiłowała mi wmówić, że miejsce w którym kąpałam się z psem jest jej prywatnym terenem co było niemożliwe, zarzuciła mi również, że zostawiam śmieci i sobie nie życzy bym kąpała się z psem- zaznaczam, że w miejscu tym nie było zakazu kąpania psów. nie muszę mówić, że z owego miejsca nie odeszłam dopóki się nim nie nacieszyłam.
niestety pani ta będzie musiała się pogodzić z faktem, iż raz na jakiś czas tam wpadniemy z Hippkiem ponieważ jest to najlepsze miejsce do kąpieli z psem przy tym jeziorze. a żeby tego było mało, gdy zdecydowałam, że po raz kolejny pójdę z psem do wody, wybrałam miejsce gdzie ludzi ani domków nie ma w ogóle, żeby po raz trzeci się nie wykłócać i... Hippis wchodząc do wody staną na tulipanek z butelki... rana choć głęboka nie nadaje się do szycia, więc mamy co najmniej tydzień z głowy bieganie... to była dla mnie lekcja, że nie warto jest robić dobrze ludziom wokół. trzeba robić dobrze sobie. gdybym poszła w pewne miejsce nie stało by się to. druga sprawa... ludzie mają czelność wymyślać mi, że pies muli wodę- a dzieci, albo ja nie?- że zanieczyszcza wodę- a ludzie sikający do niej, plujący, być może nie raz po imprezach w środku nocy rzygający, WRZUCAJĄCY SZKŁO I ŚMIECI, NIE ZANIECZYSZCZAJĄ JEJ BARDZIEJ?! naprawdę, bardzo bym chciała, żeby wszyscy ludzie zanieczyszczali wodę tylko tak jak robi to mój pies- o ile można mówić o jakimś zanieczyszczaniu... to dziwne, że gdy pies wchodzi do wody słychać ogólne oburzenie, gdy dziecko sika do wody, bądź na plażę... już nie...

musiałam to z siebie wyrzucić bo zniesmaczona jestem podwójnie... mój pies oskarżony o zanieczyszczanie wody poważnie kaleczy sobie, w tej samej wodzie, łapę o syf który zostawił człowiek...eh...