ostatnio pogoda nie zachęcała do długich spacerów dzięki czemu odkryliśmy z Hippisem uroki sztuczkowania. do tej pory raczej nie bawiliśmy się w uczenie sztuczek i to był błąd! taka zabawa w uczenie różnych głupotek niesamowicie nas zbliżyła.
postaram się wrzucić jakiś filmik jak... mój komputer wróci z naprawy. na maminym laptopie nie mam możliwości posklejania filmów, niestety...
kilka fotek z niedzielnego-mocno deszczowego spaceru. tym razem to Lester nas odwiedził:)
2 czerwca, z samego rana wyruszyliśmy prawie-że do Łodzi na komunię małego K. byłam pełna obaw jak to będzie w nowym miejscu, po długiej podróży (360km), w domu pełnym zwierząt, ludzi i...dzieci. obawy były poniekąd słuszne- ciężko mi było wytłumaczyć dzieciom, że nawet jak raz udało im się głasnąć Hippisa po tyłku z zaskoczenia to nie znaczy, że następnym razem można próbować go przytulić. z dorosłymi było łatwiej choć niezawodny D. dał popis swojej wyrozumiałości i ładnie z premedytacją nastraszył mi niczego nieświadomego psiura...
nie ukrywam, że pierwszy dzień był chyba tak samo ciężki dla mnie jak i dla Hippisa, ale czego mogłam się spodziewać?
z uwagi na taką a nie inną sytuację w jakiej się znaleźliśmy zasada namber łan- nikt inny poza mną nie pracuje z moim psem- uległa chwilowemu zapomnieniu. w końcu czyż nie łatwiej się przekonać do stadka dzieci które mają fajne piłeczki którymi rzucają? czyż nie fajniejszy jest ludź, który wyda jakąś komendę i za wykonanie nagrodzi?
co mnie zdziwiło to fakt, że Hippis ogłuchł na wołania M., z którym żył już na stopie koleżeńskiej. nie przyszło mu nawet do głowy żeby podejść i coś poćwiczyć. dopiero po kilku ćwiczeniach ze mną i przekazaniu czegoś drewnianego do nagrodzenia M. mógł pocieszyć się pracą z Hippisem.
było to o tyle dziwne, że do tej pory nikt nie musiał go namawiać zbytnio do robienia czegokolwiek- nie ważne z kim byleby pracować:)
z racji tego, że dwa pierwsze dni naszego pobytu były obfite w gości Hippis praktycznie większość czasu spędzał w klatce by nie kręcić się między nogami podczas przygotowań i samego przyjęcia komunijnego, stąd też w chwilach na 'wybiegu' pozwoliłam sobie na nieco więcej ruchu by mógł rozprostować swoje długie łapy.
cały ten wyjazd pokazał mi, że:
-Hippis w 100% toleruje wszystkich obcych, którzy nie ingerują w jego istnienie.
-siedzenie kupę godzin w klatce jest ok o ile nie słychać zbyt mocno jak dobrze bawią się ludzie poza klatką...
-znajomość z kotem jest możliwa tylko i wyłącznie wtedy kiedy kot nie ucieka. zresztą psów tyczy się to tak samo.
-świnki morskie są irytujące bo kozaczą wiedząc, że są za prętami klatki.
i najlepsze:
-Hippis najlepiej, najpiękniej, najszybciej i najchętniej pracuje RANO- trzeba to wykorzystać.
dorzucam sklejkę z tych kilku dni- dzięki M.!
na koniec pytanie:
czy ktoś z was przestawiał kiedyś psa z jedzenia typu BARF na suchą karmę??